O blogu

Klub Kolonialny Papugi Orinoko - w tej nazwie wszystko jest prawdziwe:

- Klub jest wirtualnym klubem wymiany rzeczywistych poglądów,
- K
olonialny stanowi egzotyczne decorum, które powinno Czytelnika zaciekawić, sprowadzić i, why not, uwieść,
- Papuga Orinoko istnieje naprawdę i można ją spotkać na blogu "Z frontu walki z reakcją i Redakcją",

czwartek, 30 kwietnia 2015

Słowo powitalne Fortunata Nababa






Z przyjemnością skorzystałem z okazji i przystąpiłem do "Klubu Kolonialnego Papugi Orinoko".
Już bez pośpiechu będę kontynuował swoje wątki "Ex cathedra" i "Gawędy moherowej mycki".
Tyle dzieje się na świecie i w Polsce, że tematów nie zabraknie, a emigrantów z pewnością zainteresują wiadomości z Polski, podane niestandardowo przez obserwatora siedzącego wewnątrz.

Trochę czuję się ograniczony osobą moderatorki papugi Orinoko, no bo takie niewinne określenia jak"kurzy łepek" czy "ptasi móżdżek" może mi ona systematycznie wykreślać. "Śmierdzące jajko" też może się nie uchować.

Te moje obawy przytłumia nieco znakomita jakość cocktaili podawanych podczas otwarcia. Szczególnie cocktail rumiankowo-dziurawcowy przypadł mi do gustu. Mam nadzieję że serwowanie takich cocktaili będzie stałym punktem przyszłych posiedzeń klubu.







Moja przynależność do klubu to także okazja do zmiany "nazewnictwa" z Fortunat Nędza na Fortunat Nabab.

Przyszli Czytelnicy mile widziani.

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Przemówienie prezesa na otwarcie





Bywa, że dwaj autorzy piszą równolegle, na tych samych forach od kilkunastu lat, podlegając tym samym politycznym trzęsieniom ziemi i forumowym klęskom żywiołowym...

Bywa, że ci autorzy mają to samo poczucie obowiązku wobec młodszych pokoleń czytelników, a wizje spraw tego i tamtego świata na tyle zbliżone, że obaj wzajemnie czytają swoje wystąpienia...

Bywa, że we krwi mają podobny poziom poczucia humoru, różnego, naturalnie, w formie i niuansach... 

Wszystko to nie tylko "bywa", ale zdarzyło się naprawdę, stąd stało się co się stać musiało - Fortunat N. i Rozpuszczalnik wymienili między sobą pytanie, dlaczego by nie otworzyć klubu o wygodnych meblach, na tyle oddalonego od zgiełku, aby myśli mogły wędrować bez pośpiechu i zakłóceń, i na tyle blisko, żeby móc zanurzyć się w życiu i wrócić do siebie w dobrym stanie.
Raz jeszcze w pytaniu zawarła się odpowiedź.
 
Czy kokieteryjnie "kolonialny", ale świadomie egzotyczny klub papugi Orinoko będzie wydawał swoje biuletyny regularnie, często, rzadko (kocha, lubi, szanuje?)... i czy będą one popularne, that is the question.

Klub pozostaje otwarty. Z tym jednak, że nowi członkowie będą mogli przybyć wyłącznie w drodze rekomendacji ze strony jednego z członków tytularnych i zawsze za zgodą wszystkich pozostałych.

Ta statutowa bariera zagwarantuje, być może, utrzymanie pewnego poziomu klubu - w żadnym razie nie powinna ona pełnić roli pijawki, przystawianej dyskutantom dla osłabienia temperamentów i odbierającej moderatorce Orinoko szansę na moderacje pilne, dzienne i nocne, bez których papuga mogłaby się zanudzić na śmierć, a co najmniej zdrzemnąć.

Jej właśnie powierzam przecięcie wstęgi (dziób ma wciąż ostry), a sam zapraszam na koktajle.