O blogu

Klub Kolonialny Papugi Orinoko - w tej nazwie wszystko jest prawdziwe:

- Klub jest wirtualnym klubem wymiany rzeczywistych poglądów,
- K
olonialny stanowi egzotyczne decorum, które powinno Czytelnika zaciekawić, sprowadzić i, why not, uwieść,
- Papuga Orinoko istnieje naprawdę i można ją spotkać na blogu "Z frontu walki z reakcją i Redakcją",

poniedziałek, 28 listopada 2016

Info z Zapiecka (2)




Drogi prezesie,

Z przyjemnością przeczytałem Twoje blogi, w których zawarłeś opis świata wokół Ciebie. A tam dziwacznych postaci co niemiara; filozofowie i ulicznice, łajdacy i świętoszki. Każde z nich popadło w jakąś skrajność, z której niełatwo się wyspowiadać, a co dopiero wydobyć. Zagadką jest dla mnie, jak to robisz, że w takim towarzystwie udaje Ci się zachować bystrość sądu. Dlatego przesyłam kolejne info z Zapiecka, żeby dla odmiany pokazać świat o prostych regułach - równie jednak skomplikowany i kolorowy, choć dziś zatopiony w listopadowej sepii.

U mnie znacznie prościej. Każdy z mieszkańców mojego miasteczka wie od urodzenia, że za dobro należy się nagroda, a za zło kara. Najpierw ociec wypisywał to prawo rózgą na tyłku tak długo, póki nie zapisało się w duszy. Potem ksiądz proboszcz wygłaszał to samo ex cathedra, aż zapadło w pamięć. Ostatecznie, działanie tej świętej reguły weryfikowało życie. I stąd cała poniższa historia o zamieszaniu i rozterkach moralnych wśród obywateli miasteczka R.

KAJ, członek korespondent





rys. Jacek Gawłowski






























Przypadki anioła dobroci z R.


Jakiś czas temu rada gminy postanowiła przydzielić mieszkania w nowo wybudowanym budynku socjalnym. Odpowiednia komisja przygotowała listę, według uczciwych reguł należy dodać: sporządzoną rzetelnie. Nic dziwnego, rzecz się miała tuż przed wyborami i jeden drugiemu patrzył na ręce. Zaznaczam to nie dlatego, że po wyborach bywa tu inaczej, lecz żeby podkreślić, że tym razem na pewno było tak, jak trzeba.

Listę szczęśliwców wywieszono na tablicy ogłoszeń, na godzinę przed rozpoczęciem obrad. Postąpiono tak, aby emocje miały czas ustąpić. Mimo tego manewru, na szczelnie wypełnionej sali aż buzowało od zawiedzionych nadziei, akcentowanych głośno i z naciskiem

Ton nadawała dwudziestokilkuletnia kobieta z trzylatkiem w ramionach, narzekając wysokim głosem na zły los i nieczułość rady. Wykrzykiwała swoją krzywdę żałośliwie, aż słuchaczom łzy leciały z oczu, tak przy tym zręcznie używając słów ogólnie przyjętych za obelżywe, że ręce same składały się do oklasków. Czuć było, jak niechęć wobec urzędników stopniowo narasta, aż stała się tak gęsta, że można by ją kroić nożem.

Pomoc kobiecie przyszła niespodzianie ze strony, której nikt by o to nie podejrzewał. Oto stary bloger, będący w opozycji do władz, poruszony wyraźnie do głębi nieszczęściem młodej matki, zaproponował, że przygarnie oboje pod swój dach, i matkę i pisklę. Tumult ucichł. Emocje opadły. Tu i ówdzie rozległ się szloch poruszonych do głębi kobiet. Mężczyznom odjęło mowę. Każdy z nich chętnie wziąłby do siebie dwudziestokilkuletnie nieszczęście na wysokich obcasach, o smukłych biodrach i zgrabnej pupie, mimo niewyparzonej gęby. Tak oto dobro zrodziło dobro i rozpleniło się w całym zgromadzeniu.

Dwa dni później, młoda dama zagnieździła się w domu blogera.

Na tym powinienem skończyć, jednak historia ma dalszy ciąg, którego nie sposób pominąć.

Trzy dni później na przepustkę z więzienia wyszedł partner... A może inaczej: trzy dni później do szpitala trafił bloger...

Spuśćmy na to zasłonę miłosierdzia i opowiedzmy, co było dalej.

Dzień po powrocie pierwszego z nich do więzienia, a drugiego ze szpitala do domu, z innego więzienia na przepustkę wyszedł brat naszej Wenus. Dopadł blogera przy radiowozie... Znowu więzienie i szpital. 

*

Wszyscy w miasteczku R. zachodzą teraz w głowę, jak to jest z tą karą i nagrodą.





(Test nadesłany przez KAJ'a, członka korespondenta)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.