O blogu

Klub Kolonialny Papugi Orinoko - w tej nazwie wszystko jest prawdziwe:

- Klub jest wirtualnym klubem wymiany rzeczywistych poglądów,
- K
olonialny stanowi egzotyczne decorum, które powinno Czytelnika zaciekawić, sprowadzić i, why not, uwieść,
- Papuga Orinoko istnieje naprawdę i można ją spotkać na blogu "Z frontu walki z reakcją i Redakcją",

wtorek, 3 kwietnia 2018

Info z Zapiecka (8)





Szanowny Prezesie,

Od mojej ostatniej korespondencji minęły już trzy kwartały, więc najwyższy czas napisać jakiś raport z miejscowości R., abyś nie wyobrażał sobie, że nic w nim się nie dzieje. Jednak zanim przejdę do newsów, uzupełnię wiedzę Twoją i przypadkowych czytelników o wydarzenia, które przeszły jak burza przez gminę tuż przedtem, jak zawiesiłem na czas jakiś swoje sprawozdania.

Źrenica demokracji gminnej, czyli referendum w sprawie odwołania wójta i rady, zawiodła organizatorów tych wydarzeń na całej linii. Trudno mi znaleźć słowa, które mogłyby opisać ich stan po ogłoszeniu wyników w granicach błędu statystycznego, a które nie byłyby wyświechtane lub prostackie – stąd poprzestanę na "podkulonych ogonach". Okazało się, że do urn poszło znacznie mniej wyborców niż podpisało manifest referendalny, a sporo spośród nich i tak zagłosowało za pozostawieniem Wójta i rady w spokoju. 

Choć obiektywne wyniki podane w zimnych liczbach nie podlegają dyskusji, to przyczyny ich wielkości w interpretacji stron są zasadniczo różne. Zatem Wójt twierdzi, że odzwierciedlają one uznanie dla jego katorżniczej pracy, a opozycja, że są wynikiem krętactwa ekipy rządzącej. Wszyscy oni wykładają swoje prawdy z takim przekonaniem, że gdybyś miał, mój Prezesie, komuś przyznać rację, musiałbyś się rozdwoić.



Kochajmy się !


Niebawem opozycja zniknęła na długie miesiące równie nagle, jak się objawiła, wzburzone fale emocji opadły, a dla władz gminnych nastała era spokoju, bo sejm w międzyczasie uchwalił ustawę o przedłużeniu następnej kadencji do lat pięciu i zawarował, że Wójt będzie mógł ją piastować dwukrotnie. Wszystkie te wydarzenia, jakkolwiek w swojej istocie dramatyczne, ominęły w gminie władzę duchowną, która wiedziona - wszystko jedno, czy instynktem czy mądrością - wycofała się w porę z całej awantury, dając jednak wyraźnie do zrozumienia, że z dwojga złego woli spokój z wypróbowanym Wójtem i radą.

Taka postawa została przyjęta z uznaniem przez mieszkańców R., ponieważ święty spokój jest dla nich prawie tak ważny jak każdy inny święty. Zaraz też na rocznicowej mszy, w dniu 1 września, Proboszcz pochwalił dyskretnie Wójta, a czując wsparcie parafian, powtórzył pochwałę w święto 11 listopada. W rewanżu, już w grudniu, został poproszony do współorganizacji Wigilii na rynku miasteczka dla wszystkich mieszkańców. Panowie wystąpili razem i jeden po drugim złożyli życzenia świąteczne. Powiało zgodą. Przekonało to wielu, jakkolwiek najwięksi sceptycy, którzy nie takie rzeczy na szczytach władzy w miasteczku R. już widzieli, pozostali przy swoim.

Ostatni akord w koncercie pokojowych posunięć odbył się tam, gdzie spór się rozpoczął, a o wyciągnięte do zgody ręce można było się potknąć. Celebrując tym razem Drogę Krzyżową, Proboszcz kazał dźwigać krzyż o połowę lżejszy niż przed rokiem, a i trasa, którą samorządowi wyznaczył, była krótsza. Ze swojej strony Wójt, jak na doświadczonego dowódcę przystało, zabezpieczył tyły do działań na terenie sacrum, w przeddzień mobilizując wszystkich mężczyzn, zasiadających w radzie gminy, do udziału w nabożeństwie i wspólnym niesieniu krzyża.

A dzisiaj, gdy ktoś czyni mu zarzut, jakoby do ostatniej chwili powątpiewał w intencje Proboszcza, odpowiada: "a skądże!".




(Tekst nadesłany przez KAJ'a, członka korespondenta Klubu.)