Dwadzieścia lat temu moja gmina, mimo
że przylega do granic Warszawy była skandalicznie biedna. Złożyły
się na to błędy socjalizmu, który jak to socjalizm, prowadził
planową gospodarkę. Przewidział mianowicie, w tym miejscu
amerykańskie uderzenie jądrowe w odwecie za zajęcie Kopenhagi i
Cieśnin Duńskich, wobec czego wszelkie inwestycje trafiały kilka
kilometrów dalej. Do niczego takiego ostatecznie nie doszło i gmina
w całości ocalała, chociaż gdyby było inaczej i bomby spadły,
wyglądałaby podobnie. Jeszcze kilka lat temu tutejszy krajobraz
składał się z chat, nierzadko krytych strzechą, na wydmowatych
wzniesieniach złociło się marne żyto, a w urodzajniejszych
zagłębieniach zieleniała kapusta. Życiodajna kapusta, co by tu
było, gdyby nie ona! Dzieci ze świata pisywały na kopertach:
nazwisko, kod pocztowy, ulicę prawidłowo, a państwo adresata
Kapustan. Listy zaś, jak gdyby nigdy nic, dochodziły.
Ale ja nie o tym, ja o moherach.
Rolnicy, na swoich błotnych i piaszczystych zagonach toczyli żmudne
życie, ledwo wiążąc koniec z końcem, a ich dzieci: inżynierowie,
lekarze, urzędnicy, bo tak o nich na lewo i prawo opowiadali,
zamieszkiwały w pobliskim mieście, nie przyznając się w nowym
towarzystwie, skąd pochodzą, bo z Kapustanu wstyd.
Choć cały świat się zmieniał ze
zdyszanym pośpiechem, to oni co dzień, bladym świtem, krowę w ogon
i na pobliską łąkę. A tu lawina zdarzeń, okrągły stół,
wybory, znowu wybory,Wałęsa odpada, aż któregoś dnia Polska
przystępuje do NATO. Pierwsi zwietrzyli pieniądze deweloperzy i
posiadacze kilku hektarów urośli ponad horyzont.
Nagle rodziny odzyskały spójność,
młodzi zaczęli zaglądać do starych, a to w trosce o zdrowie, a to na
urodziny, a nawet żeby ulżyć w pracy. Zatroszczyli się i dalsi
krewni, frykasy na święta, pocztówki z życzeniami. A oni jak
zwykle kolczykowaną już teraz w ogon i rankiem na pobliską łąkę.
Kiedy rozpoznali swoją sytuację,
zaczęli się zrzucać się na kościół, plebanię i nie bacząc na
sarkanie krewnych, z Włoch sprowadzili organy. I jak co dzień krowę
w ogon...
W wyborach prezydenckich po trzech
pilnowało każdej komisji. A nazajutrz krowę...
Garnitury i gumofilce...
i białoczerwona
i pielgrzymka
i różaniec.
Teraz zwąchały się miejscowe mohery
z moherami napływowymi i od tej pory w mojej gminie zawsze wygrywa
PiS i tak pozostanie, bo mohery w rodzinach nie cierpią odszczepieńców.
https://www.youtube.com/watch?v=e4dT8FJ2GE0
a link dodaję taki, bo tak mi się podoba.
a link dodaję taki, bo tak mi się podoba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.