Dziecięcy
nos przy szybie pociągu zostaje z nami na całe życie, nawet jeśli
już nie siedzimy przy oknie,
a dąb uciekający w lasu głąb
zmienił
się w mozaikę
chmur, daleko pod nami.
Taka wysokość
zachęca do
weryfikacji poglądów.
Tego lata skorzystałem
z okazji w wersji atlantyckiej, Kanada
- Polska i z powrotem, i
nie mogę
powiedzieć,
że
nic się
nie wydarzyło.
− Na
początek, ottawski komputer
lotniskowy ʺlosowoʺ wybral mnie na obmacywanie. Nie
bardzo wierzę ani w ten komputer,
ani w ten los, ale też
wybór mam jak w ruskiej (?)
stołówce: mogę lecieć albo
nie lecieć. Szukali, czy czasem
czegoś nie
ukryłem;
wszak moja osobista historia (jak
gdyby, kto trzeba, jej nie znał!)
i wygląd wskazują na możliwość szmuglu
lub/i zaawansowany terroryzm. ʺWy
mi zaglądacie do kufrów i waliz, a ja w d...
wywożę
socjalizmʺ (Załucki,
jak się mówiło ówcześnie na mieście). Po której stronie
przelotu to onegdaj było?
− Na miejscu lato stulecia (a co najmniej lipiec). Aura beztroskiej kanikuły, na oko wszystko działa jak należy, nawet sprawniej w porównaniu z poprzednią wizytą. Budują i budują, malują i malują. Flagi polskie i unijne. Unijne i polskie. Stale jesteśmy za słabi na flagi polskie. Dał nam Pan odrębność, ale małą.
− Na mieście jak zwykle błyskotki - kraj zdaje się być chamowaty i kiczowaty. Zaimportowaliśmy z Zachodu dużo jego nienajlepszych cech, pozbawiając się entuzjastycznie wszystkiego, co polska tradycja a i ruski socjalizm (a tak, np. mecenat w kulturze) wytworzył dobrego. Po trzystu latach udało się nam z tego wypsnąć, a za nami wypsnął się i bolszewizm. Ładna historia. Pan ukarał nas spełnieniem naszych pragnień.
− Ekrany dźwiękowe przy drogach: potworność przecząca wszelkim zasadom projektowania architektury krajobrazu. Żółto-niebieskie wiadukty. Infantylne, byle jak poprzyczepiane blachy szyldów sklepowych, chyba że w ramach jakiegoś XXX-POLAND. Estetyka nie istnieje w obszarze publicznym od wieku, zmieniają się tylko formy brzydoty. Tylko stare ma urok, świat parszywieje, bo brzydnie i jest to proces naturalny. A może to tylko czas nie zdążył jeszcze upiększyć ludzkich wytworów?
− Mnóstwo ludzi niechlujnie fotografuje wszystko dookoła – miałoby to jakiś ponadczasowy sens?
− Przewaga formy, jak to na Zachodzie. A jednak w Polsce im głębiej, tym lepiej. Wolnym duchowo można być naturalnie w każdej sytuacji, ale jak nie dać się wpleść w pajęczynę prawną, pozostać wolnym fizycznie w otoczeniu, gdzie rzeczywiście każdy, kto płaci podatek, a nawet cokolwiek robi, jest winny? Wprowadzić prawo do ‘opt-out’ (nieuczestniczenia, rezygnacji z zobowiązań i korzyści), do jakby zmodernizowanego liberum veto w wersji osobistej? To pewnie utopia, więc lepiej obmyślić sobie jakąś własną skuteczną metodę, niezależnie od ustanowionych praw. Bo prawdziwa batalia, to ta o własną świadomość i tu każdy ma wciąż duże pole manewru. Wszystko poza tym, to statystyka i technologia.
− W internecie ciekawy pojedynek Brauna z Weissem – dobra ilustracja do ʺtylko prawda jest ciekawaʺ. Całkiem sympatyczne żydłaczenie Szewacha Weissa, zwłaszcza na tle dobitnej i ostro artykułowanej polszczyzny Grzegorza Brauna. Na tle polszczyzny prowadzących - już mniej. Grzegorz Braun jest obecnie najciekawszą postacią w polskiej polityce; śledzę jego wystąpienia z zainteresowaniem, choć nadal daję mu, po nocnych, na miejscu, Polaków rozmowach, 1-2 % głosów. Na szczęście, nie wyniki wyborcze stanowią o jego możliwościach. Głosuje plus minus połowa populacji i ten odsetek się zmniejsza. To dobry znak.
− Na miejscu lato stulecia (a co najmniej lipiec). Aura beztroskiej kanikuły, na oko wszystko działa jak należy, nawet sprawniej w porównaniu z poprzednią wizytą. Budują i budują, malują i malują. Flagi polskie i unijne. Unijne i polskie. Stale jesteśmy za słabi na flagi polskie. Dał nam Pan odrębność, ale małą.
− Na mieście jak zwykle błyskotki - kraj zdaje się być chamowaty i kiczowaty. Zaimportowaliśmy z Zachodu dużo jego nienajlepszych cech, pozbawiając się entuzjastycznie wszystkiego, co polska tradycja a i ruski socjalizm (a tak, np. mecenat w kulturze) wytworzył dobrego. Po trzystu latach udało się nam z tego wypsnąć, a za nami wypsnął się i bolszewizm. Ładna historia. Pan ukarał nas spełnieniem naszych pragnień.
− Ekrany dźwiękowe przy drogach: potworność przecząca wszelkim zasadom projektowania architektury krajobrazu. Żółto-niebieskie wiadukty. Infantylne, byle jak poprzyczepiane blachy szyldów sklepowych, chyba że w ramach jakiegoś XXX-POLAND. Estetyka nie istnieje w obszarze publicznym od wieku, zmieniają się tylko formy brzydoty. Tylko stare ma urok, świat parszywieje, bo brzydnie i jest to proces naturalny. A może to tylko czas nie zdążył jeszcze upiększyć ludzkich wytworów?
− Mnóstwo ludzi niechlujnie fotografuje wszystko dookoła – miałoby to jakiś ponadczasowy sens?
− Przewaga formy, jak to na Zachodzie. A jednak w Polsce im głębiej, tym lepiej. Wolnym duchowo można być naturalnie w każdej sytuacji, ale jak nie dać się wpleść w pajęczynę prawną, pozostać wolnym fizycznie w otoczeniu, gdzie rzeczywiście każdy, kto płaci podatek, a nawet cokolwiek robi, jest winny? Wprowadzić prawo do ‘opt-out’ (nieuczestniczenia, rezygnacji z zobowiązań i korzyści), do jakby zmodernizowanego liberum veto w wersji osobistej? To pewnie utopia, więc lepiej obmyślić sobie jakąś własną skuteczną metodę, niezależnie od ustanowionych praw. Bo prawdziwa batalia, to ta o własną świadomość i tu każdy ma wciąż duże pole manewru. Wszystko poza tym, to statystyka i technologia.
− W internecie ciekawy pojedynek Brauna z Weissem – dobra ilustracja do ʺtylko prawda jest ciekawaʺ. Całkiem sympatyczne żydłaczenie Szewacha Weissa, zwłaszcza na tle dobitnej i ostro artykułowanej polszczyzny Grzegorza Brauna. Na tle polszczyzny prowadzących - już mniej. Grzegorz Braun jest obecnie najciekawszą postacią w polskiej polityce; śledzę jego wystąpienia z zainteresowaniem, choć nadal daję mu, po nocnych, na miejscu, Polaków rozmowach, 1-2 % głosów. Na szczęście, nie wyniki wyborcze stanowią o jego możliwościach. Głosuje plus minus połowa populacji i ten odsetek się zmniejsza. To dobry znak.
Przelot
powrotny we wrażenia uboższy.
Pewnie dlatego,
że, wracając, ma się już inne oczekiwania.
Komputery lotniskowe, te elektroniczne i te biologiczne,
też jakby mniej zainteresowane.
Dzielę
się tymi okruchami, podjadając
miód ze spadzi iglastej, przywieziony prosto z pasieki.
(Artykuł
nadesłany przez Hugona)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.