O blogu

Klub Kolonialny Papugi Orinoko - w tej nazwie wszystko jest prawdziwe:

- Klub jest wirtualnym klubem wymiany rzeczywistych poglądów,
- K
olonialny stanowi egzotyczne decorum, które powinno Czytelnika zaciekawić, sprowadzić i, why not, uwieść,
- Papuga Orinoko istnieje naprawdę i można ją spotkać na blogu "Z frontu walki z reakcją i Redakcją",

środa, 17 czerwca 2015

Co w klubie po kilku tygodniach słychać z mojego półpięterka?




Za przyczyną Gardiena we wszystkich Jego wcieleniach stale jeszcze tkwię jedną nogą na tamtym forum, z podsumowująco-poetycką ‘Zdradą Ewy’ na pożegnanie. Powinienem chyba umieścić mój wpis jako komentarz do tamtego tekstu, który dla Autora okazał się być kładką do klubu, ale niech to będzie rodzaj przywitania i jakiś przyczynek mnie określający.

Czy Ewa zdradziła? 
Odpowiedź mamy u źródła: Ewa zgodnie ze swoją naturą poszła wskazanym szlakiem, a kierunek pokazaliśmy my, mężczyźni,bez większego oporu dający się sprowadzić do roli wycieraczki’. Bo przecież na trzymających rząd dusz spoczywa odpowiedzialność. Niech mi ktoś powie, ilu znalazł współczesnych mężczyzn nie lubiących kobiet w mini (albo i bez), spod których szczerzą się majtki wielkości sznurówki. Konia z rzędem.

W dżungli, w której żyjemy (Papuga pewnie potwierdzi), każda generacja po swojemu bzikuje’; nasza dorobiła się fiksacji na temat równości i przekonania o wszechmocy naszego mizernego gatunku. Nawet jak są w tych pomysłach pierwiastki rozsądne czy nawet szlachetne, to z uwagi na idiocenie każdej idei spopularyzowanej, giną w zaostrzającej się walce o postęp. Ześlizgująca się do poziomu ulicy świadomość zbiorowa wszystkich nas ochlapuje przynajmniej po kostkach, a nad tym bajorem czuwają koryfeusze rzeczywistości stanowionej; bo skoro zwierzęta dają się tresować, to czemu nie ludzie? Ale myślę, że tu właśnie kryje się nadzieja (choć już nie dla nas): kolejna pokoleniowa klęska. Jeśli praw naturalnych nie da się bezkarnie gwałcić, to obecne fobie przeminą, jak minęły inne, po dwóch, trzech generacjach i po iluś tam milionach ofiar (także psychicznych). Może wyłoni się zupełnie coś innego, a może rzeczywistość poradzi sobie na swój zwykły, codzienny sposób: wszystko rozlezie się w szwach, bo ‘przecież nigdy jeszcze tak nie było, żeby jakoś nie było’. Jeśli natomiast naturę bezkarnie gwałcić można, to chyba będziemy mogli liczyć tylko na cuda. Nie wykluczam, ale się nie znam. Posoborowy Kościół (‘siadanie, wstawanie, bla-bla czytanie’) chyba nie jest dla cudów sprzyjającym środowiskiem. Moja obecność na Błoniach w Krakowie w 79-tym to był przede wszystkim manifest polityczny (a trudno przecież kwestionować zasadność tamtego manifestu) i pamiętam, że przeświadczenie o nieuchronnej zmianie było wszechogarniające; ale czy to był cud – czy też podskórne prądy niosły wpółuświadomione wieści o zbliżających się decyzjach? 
Rzeczywistość da się opisywać na rozmaite sposoby. Najciekawiej robią to artyści, ale trzeba pamiętać, że poza swoją działką, gdzie ich Bóg pomazał, są to normalni ludzie, a często ludzie głupsi. Talent w jednej dziedzinie jest rzeczą rzadką, cóż dopiero w wielu dziedzinach naraz.

Czy nam, Polakom, byłoby łatwiej, czy trudniej - w dużej mierze jesteśmy tacy, jak nas widzą inni (‘un polonais...’), a w poczuciu braku intelektualnego wysublimowania (a przecież taki brak to często zaleta, rozum ludzki jest narzędziem niedoskonałym i lepiej go nie przeciążać) zbyt wielu daje się zbyt łatwo wypychać przed szereg. Ale wielu innych dostrzega i docenia własne zalety i miłe odrębności, a czasem wręcz tylko umiejętność zachowania zdrowego rozsądku. Nie my jedni w przerwach podczas walki o byt spoglądamy na wzbierające tsunami, nie wiedząc co robić. Ważne, by ludziom zostawiony był wybór i naprawdę niepokojące objawy to próby kodyfikowania pożądanych zachowań – jak dotąd tylko próby, oby tak zostało.

Nie sięgając jednak aż tak daleko – dobrze, że pojawił się matecznik z Nadieżdą, przynajmniej jest gdzie odpocząć. Drzemią w nas pewnie podobne temperamenty, a Rozpuszczalnik ma jeszcze talent, wiedzę i ochotę. Może uda się tutaj przeżyć terapię wstrząsową, o ile jej w ogóle doczekamy.

Słuchamy więc dalej.



(Artykuł nadesłany przez Hugo.)

3 komentarze:

  1. Bardzo, ale to bardzo cieszę się, że dyskretny dotąd Hugo uznał, że pora, abyśmy usłyszeli jego głos "z półpięterka". Kiedy to uczynił, w Klubie ucichły rozmowy, a ja sama, ptak egzotyczny, ujrzałam wpływające przez okno powietrzne zawirowania o rzadkich kolorach.

    Należą się Czytelnikowi co najmniej trzy wyjaśnienia:

    (1) Hugo postanowił wysyłać swoje artykuły i komentarze za moim pośrednictwem. Będę wiec uzupełniała je o wzmiankę "(Artykuł nadesłany przez Hugo.)" i bezradnie patrzyła, jak bezlitosny Blogger dorzuca fałszywą linijkę "Autor: Papuga Orinoko".

    (2) Hugo wspomina Gardiena (we wszystkich jego wcieleniach). W istocie, pod pseudonimem Gardien "ukrywał się" na forum Stanisława Michalkiewicza Rozpuszczalnik. Gardien pojawił się parę lat temu, kiedy Rozpuszczalnik uznał, że "nadszedł jego czas i pora przenieść się do Paramaribo, razem z Władysławą, praczką i całym WSBN (Wirtualnym Szpitalem dla Bardzo Nerwowych)".

    (3) Wielką przyjemność sprawił mi p. Hugo, używając mojego imienia Nadieżda (Orinoko - to moje nazwisko rodowe).
    Czytelnicy blogu "Z frontu walki z reakcją i Redakcją" wiedzą, jak skomplikowane i burzliwe były losy mojej rodziny od czasu, kiedy, jeszcze przed rewolucją bolszewicką, kapitan rosyjskiego okrętu wojennego, odbywającego rejs dookoła świata, przyjął na pokład klatkę z parą moich amazońskich przodków. Wspomnę tylko, że mój ojciec Igor trafił po II wojnie światowej w złe ręce i był zmuszony dzielić gabinet z autorem powiedzonka o "zaplutym karle reakcji". Ojciec marnie skończył, bo, w konsekwencji nieostrożnego otwarcia dzioba, został wydany na pożarcie przez tłustego kota o imieniu Fiedia.

    Dodam, że jako moderatorka klubowych wystąpień staram się być obiektywna, ale też ogromnym błędem byłoby posądzać mnie o najlżejszą nawet sympatię dla światowej lewicy i jej nosicieli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy przez wskazanie skąd przybywam (forum Stanisława Michalkiewicza) nie spowodowałem przerzedzenia otaczającej Prezesa Klubu mgiełki tajemniczości, ale niech to będzie mój grzech pierworodny, o którym wszyscy przykładnie zapomną. Papudze Orinoko dziękuję za pośrednictwo i niech się nie przejmuje psikusami logiki ‘digital’, nasza od niej starsza.

      (Odpowiedź nadesłana przez Hugo.)

      Usuń
    2. Hugo, proszę się nie niepokoić. Rozpuszczalnik nie tylko nie ukrywa swojej wieloletniej działalności na forum StM, a wcześniej na dawnym forum Najwyższego Czasu, ale jest z niej, jak by to wyrazić, dumny.
      Zdarzyło się przy tym Rozpuszczalnikowi powiedzieć, że to nie on się zmienił, tylko oba fora.

      Na marginesie - jednym z najsławniejszych powiedzonek, jakie zostawił po sobie Edgar Faure (prezydent Francji z lat '50) jest "Ce n'est pas la girouette qui tourne, c'est le vent." (To nie kurek na kościele zmienia kierunek, to wiatr.)

      Hugo, pozdrawiam Pana.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.