DO
KOGO (ciąg dalszy)
Nawiążę
najpierw do komentarza z pierwszego odcinka DO KOGO.
Bóg,
honor, Ojczyzna
– to mniej więcej to samo, co system wartości.
Honor
- to świadoma odpowiedzialność za siebie i jednocześnie
poczucie własnej wartości. Ojczyzna zaś - to wiedza o wszystkim,
co trzeba.
I
wszystko jasne.
W
telegraficznym skrócie omówię teraz tendencje zmian poczucia
własnej wartości Polaków, jakie wystąpiły od czasu
II-ej Wojny Światowej. Kto szybciej
uświadomił sobie nieuchronność zmian ustrojowych, które
dotknęły
nasz kraj i naszych obywateli, temu łatwiej przyszło budowanie
poczucia własnej wartości. Ci, co uniknęli przymusowej emigracji,
budowali swoje poczucie wartości na rożne sposoby. Ci, co nigdy nie
pogodzili się ze zdradą aliantów, położyli
swoje
życie dla sprawy, by dać świadectwo, że TAK
NIE MOŻE BYĆ! Nawiasem mówiąc, trzeba być ciężkim idiotą, by
nazwać tych bohaterów
Żołnierzami
Wyklętymi.
Jakimi bowiem
wyklętymi?! Dla kogo?!
Jeśli
byli
wyklęci dla
żydowskich siepaczy, to dla normalnych Polaków byli bohaterskimi
patriotami, co najwyżej straceńcami, kładącymi swoje
życie w proteście przeciwko
draństwu. O, ci mieli prawo mieć poczucie własnej wysokiej
wartości.
Poczucie
własnej wysokiej wartości mieli też
nasi
rodzice
i wszyscy ci, którzy, nie bacząc na okoliczności, odbudowywali
substancję narodu. Zakładali
rodziny w codziennym trudzie i w arcytrudnych warunkach stawiali
czoła przeciwnościom.
Przy
okazji (bo
młodzi tego nie wiedzą, a starzy w
większości
pozapominali),
zmorą rodzin wychowujących chłopców były ciągłe wypadki z
niewypałami. Po kilkadziesiąt dziennie. Jak ja sam się uchowałem
– jeden Bóg wie.
Po Procesie Norymberskim, dla tych, co wiedzieli o Katyniu, stało się jasne, że los Polski został na długo przesądzony. I że trzeba będzie samemu gramolić się z politycznej opresji. Dla wyjaśnienia, Anglicy i Amerykanie znali pełną prawdę o Katyniu, ale nie przeszkadzało im to sądzić ludobójców niemieckich wespół w zespół z ludobójcami sowieckimi.
Z
tego też
powodu,
poczucie własnej wartości u wszystkich Polaków pozostających na
Zachodzie musiało maleć (początkowo ratowali życie, a potem nie
mogli wracać). Rząd angielski w lipcu 1945 roku kopnął po prostu
w d... rząd polski na uchodźstwie
i to, być może, sprawiło,
że
wysokie
poczucie własnej wartości stało się nieweryfikowalne przez
otoczenie. Książęta bywali kelnerami (pisał o tym Cat), a stryj
mojego kolegi, szlachcic herbowy i oficer AK, latami pracował jako
kucharz w jakiejś londyńskiej garkuchni. Gdy powrót do Polski
przestał grozić śmiercią, ci, co - jak przypuszczam - mieli
świadomość kryzysu poczucia wartości, do Polski wracali.
Wańkowicz, Słonimski, Cat-Mackiewicz, Brzechwa, Tuwim i wielu
innych. Durnie nazywali ich „kolaborantami”.
A
oni rzeczywiście kolaborowali. Kolaborowali m.in. ze mną, poprzez
swoją zachwycającą twórczość literacką. Mało tego - w ten sam
sposób kolaborowali jeszcze z moimi córkami. A ile skorzystała
kultura polska? Myślę, że po powrocie do Polski ich poczucie
własnej wartości zdecydowanie wzrosło. O głupocie (żałosnej
głupocie) tych "nieprzejednanych" na uchodźstwie świadczy
na przykład to, że insygnia władzy
II-ej Rzeczypospolitej przekazali w łapy Miecia Wachowskiego. Dość
o tym, przyjdzie jeszcze czas i coś się dorzuci.
Ci
na emigracji, do których ja piszę, muszą mieć uzasadnione,
zweryfikowane przez otoczenie, wysokie poczucie własnej wartości.
Mają osiągnięcia, niezłą pozycję materialna i społeczną, a
dzięki temu mogą mieć dystans do wszystkiego, co widzą, słyszą
i czytają.
Na
koniec zaznaczę tylko, że w następnym odcinku dla nich wlaśnie
napiszę, co słychać w Polsce.
A
jako zwiastun, puszczę teraz prościutkie stwierdzenie - w polskim
życiu społecznym nastąpiło takie przewartościowanie, że
kłamstwo stało się powszechnie akceptowalne.
Ewentualne
spory dotyczą jedynie formy, w jakiej kłamstwo jest serwowane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.