NIE
DAJMY SIĘ ZWARIOWAĆ
Na
początku zaznaczę jedynie, że diagnoza Rozpuszczalnika co do
przyczyn obecnego obłędu w życiu politycznym Polski, że to jakieś
„ORMO” czy coś tam podobnego, jest z gruntu błędna.
Kiedy
indziej postaram się to wyjaśnić. Podpowiem jedynie, że chodzi o
zidentyfikowanie grup interesów. To, co się dzieje obecnie w
Polsce, to rzeczywiście jakiś pożar w domu wariatów. A ja muszę
w tym domu dalej mieszkać. A skoro muszę, to przynajmniej krzyknę
tym wszystkim tumanom: pismakom, prawnikom, profesorom, ekspertom,
politologom, komentatorom i tak dalej:
PASZLI WON!!! DO BUDY!!!
Punkt
pierwszy : Sprawa ułaskawienia.
Prawo
łaski, przysługujące głowom państwa lub instytucjom taką rolę
pełniącym, to taki relikt przeszłości. Gest przypominający, że
kiedyś stanowiły źródło prawa.
Dzisiaj prawo łaski pełni inną, o wiele ważniejszą
rolę - jest malutkim wentylem bezpieczeństwa, szansą na to, by
prawo stanowione (pięknie o tym piszą i Hugo i Rozpuszczalnik) nie
rozpychało się bezczelnie i nie lekceważyło prawa naturalnego.
Prezydent, stosując prawo łaski, staje ponad prawem stanowionym,
poddaje się prawu własnego sumienia i mówiąc ludzkim, zrozumiałym
dla każdego językiem, ogłasza : „tego człowieka (ludzi) macie w
tej sprawie pozostawić w spokoju.” Koniec i kropka. Oczywiście
(to wyjaśnienie dla debili, o ile się trafią), muszą zaistnieć
ku temu przesłanki, czyli co najmniej postawione zarzuty oraz
wniosek o ułaskawienie (dalej będzie
dla rozumnych).
Naturalną
konsekwencją ułaskawienia jest zawiadomienie tych instytucji, w
których w danym momencie znajduje się sprawa, że ułaskawienie
nastąpiło. Ten obowiązek spoczywa na adwokatach wnioskodawcy. Dacie sobie
uciąć głowę, że te najmimordy dopełniły starannie tego
obowiązku? Bo ja nie. Nie ma tu miejsca na żadne formalne wycofywanie
sprawy; jest jedynie miejsce na: „dzień dobry, tego pana
prezydent ułaskawił, do widzenia”.
Punkt
drugi : Trybunał Konstytucyjny, zwany dalej TK
W
każdym normalnym państwie TK jest takim samym narzędziem jak
hamulec bezpieczeństwa w eleganckim, międzynarodowym ekspresie,
relacji chociażby Falenica – Tel Awiw.
Zdarzało
mi się jeździć eleganckimi ekspresami (na innych relacjach), ale
nigdy w mojej przytomności taki hamulec nie został użyty. Miałem
również znajomego, mieszkającego w sąsiedztwie pewnego
kolejarza, który też nie znał przypadku, by hamulec bezpieczeństwa
w ekspresie znalazł się w użyciu. Natomiast znam przypadek, gdy
hamulec bezpieczeństwa w pociągu podmiejskim, wożącym polskich
robotników z budowy w Usti nad Łabą z pracy do domu, był
codziennie w użyciu, a to dlatego, że mieszkali oni w osiedlu Kladno, a pociąg
miał przystanek dalej. Zatrzymywali pociąg w miejscu, skąd było
najbliżej do domu. Nie podobało się to kolejarzom czeskim i kiedyś
wraz z silną grupą czeskich sokistów (to byli tacy miłośnicy
soków owocowych) urządzili na polskich robotników zasadzkę.
Wywiązała się regularna bitwa, która przeszła do historii
polsko-czeskich stosunków gospodarczych jako „bitwa pod Kladnem”.
Konsekwencją tej bitwy było to, że założono w tym miejscu
normalny przystanek i pociąg zatrzymywał się już sam z siebie.
Jeżeli
nasza konstytucja jest śmieciem (a jest), delikatniej można ją
nazwać kpiną z obywateli. Jeżeli prawo jest stanowione przez
debili i musi z tej racji być debilne, to zamiast toczyć bitwę pod
Kladnem, należy pilnie poprawić ustawę zasadniczą, sprzątnąć
prawną stajnię Augiasza i dopiero wtedy – ewentualnie –
napomykać o jakiejś „demokracji”.
A
na razie?
Na
razie, to wybierała sobie PO najemnych pachołków, teraz niech
wybiera sobie PiS.
Gie
mnie to obchodzi.
Nie wiem, czy, żeby zabrać się za poprawianie i sprzątanie, nie trzeba będzie jednak stoczyć wcześniej bitwy pod Kladnem.
OdpowiedzUsuńSokiści raczej nie będą się temu przyglądać, popijając soczki.
(Komentarz nadesłany przez Hugona)