O blogu

Klub Kolonialny Papugi Orinoko - w tej nazwie wszystko jest prawdziwe:

- Klub jest wirtualnym klubem wymiany rzeczywistych poglądów,
- K
olonialny stanowi egzotyczne decorum, które powinno Czytelnika zaciekawić, sprowadzić i, why not, uwieść,
- Papuga Orinoko istnieje naprawdę i można ją spotkać na blogu "Z frontu walki z reakcją i Redakcją",

wtorek, 1 grudnia 2015

ECHA Z MIASTA



Nie wiem, czy obecny polski dylemat polityczny - Trybunał Konstytucyjny versus Parlament - pojawił się celowo czy przypadkowo, ale tak czy inaczej mógłby być dobrym początkiem zastanawiania się nad naprawą ustroju państwa.

Obecne dyskusje to jednak głównie przepychanki "służb, lóż i mafii", które najprawdopodobniej nie doprowadzą do żadnych istotnych zmian na tym polu. A stan obecny (nie tylko w Polsce) zakłada omnipotencję i ostateczną wyrocznię prawa stanowionego, nawet jeśli tylko w teorii. Termin "państwo prawa" nabrał dziś demagogicznego charakteru, więcej mówiącego o osobie używającej tego zwrotu, niż o samym państwie. Podobnie jest z siostrzanymi pojęciami-wytrychami w rodzaju "zero tolerancji" czy "równość wobec prawa". Prawo stanowione nie jest nawet w stanie objąć rzeczywistości, a co dopiero ją porządkować - powinno więc pełnić w organizacji społecznej rolę jedynie pomocniczą.

Można by powiedzieć, że fetyszyzowanie pojęcia prawa ma w "demokracji" za cel kontrolę kierunku "postępu" i sposobu na dostarczanie ludowi kolejnej dawki opium; ładnie brzmi i łatwiej jest sterować kilkoma sędziami niż parlamentem.
Pamiętajmy, jaką rolę przy "legalizacjach" homo-par odgrywały sądy i że w Stanach zrobił to w zasadzie jeden człowiek - sędzia Antoni Kennedy (jakkolwiek na razie chodzi o uznawanie przez rząd federalny korzyści przewidzianych dla małżeństw, to i te kuchenne drzwi doprowadzą z czasem do kredensu). Nie wiem, czy ów sędzia pochodzi z "tych" Kennedych, ale wywodzi się z irlandzkiej katolickiej rodziny, a na dodatek został mianowany na stanowisko przez Reagana (Ronnie pewnie przewraca się w grobie).

Napisałem wyżej "można by powiedzieć", bo przecież żyją jeszcze ludzie, którzy dawno przeczuwali i ostrzegali, że takie prerogatywy władzy sądowniczej mogą się skończyć w podobny sposób; czy nie należałoby więc zastąpić owego "można by powiedzieć" przez krótkie "w rzeczywistości" i stwierdzić, że doszło do tego w rezultacie "długiego marszu przez instytucje"?
Oraz dodać, że marsz był dłuższy niż się wydaje. I że byliśmy ostrzeżeni.

To znaczy, kto chciał, ten był.

Ciekawy cytat z Konecznego na ten temat umieścił na blogu SM p. zapinio: http://www.forum.michalkiewicz.pl/viewtopic.php?f=4&t=26960&start=20#p370170


(Artykuł nadesłany przez Hugona)

1 komentarz:

  1. Hugo, aż się prosi, żeby ułatwić Czytelnikowi życie i zacytować wskazany przez Pana tekst w całości (dziękując p. zapinio za wyszukanie cytowanego fragmentu w licznych dziełach prof. Konecznego).
    Oto on, przestrzegający przed talmudycznym krętactwem, stanowiącym dzisiaj najgroźniejszy prawdopodobnie środek opresji w stosunku do człowieka, rodziny, narodu, a w końcu całości świata:

    Całkiem po żydowsku zapatrujemy się na prawo, jako na jedyny regulator życia zbiorowego i wyłączną namiastkę sumienia. Paragrafiarstwo nas zżera, kruczkarstwo demoralizuje, a wyłączność kazuistyki wysusza umysłowość naszą. Do ciężkich niesprawiedliwości wiodą nasze kodeksy przez to, że wszystko chcą przewidzieć, a sędziego krępują, nie dopuszczając do głosu słuszności i sumienia. W interpretacji prawa zapanowała metoda talmudyczna finezyjnego krętactwa i komentatorstwa bez granic. Prawo stało się doprawdy siecią pajęczą na drobne muchy, przez którą przebijają się jednak doskonale grube owady; najgorsze łotry rozbijają się bezkarnie "w zgodzie z ustawami". Byle nakręcić do litery przepisu! Z tym musi się zerwać, jeżeli nie mamy utracić sam zmysł moralności. Albowiem "zasada" interpretacji prawa polega na dokładnym rozumieniu całości przepisów, ich pobudek i celów, a nie na cząstkowym i oderwanym od całości ich stosowaniu" . Prawo jest zasadniczo syntezą, analiza ma tylko rolę pomocniczą; przepis należy interpretować stosownie do syntezy prawa (zdanie jednego z sędziów naszego Sądu Najwyższego, który, niestety, nie daje się nakłonić do pióra). Wszedłszy na opaczną pod tym względem drogę, staliśmy się podobni do Żydów i w tym także, iż zatraciliśmy filozofię prawa. Jakżeż głęboko muszą reformy sięgać w tej dziedzinie!

    Feliks Koneczny

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.