Wybrałem miejsce na schodach wiodących do pokoi na piętrze, ponieważ palę nałogowo i co jakiś czas muszę opuszczać Towarzystwo. Wiem, że moja pozycja, nieco oddalona od centrum, pozwala patrzeć z wyższej perspektywy na bieg wydarzeń i stanowi utrudnienie, dla tych, którzy postanowią pójść gwałtownie do siebie, trzaskając drzwiami na odchodne. Wszystkich ich z góry (czwarty stopień od podłogi) przepraszam.
Przez uchylone drzwi dobiegają odgłosy tam tamów i chóralne okrzyki ałłach; mieszając się zanim dotrą do uszu z trelami ptaków i muzyką cykad, stanowiąc wieczorny podkład dla przedśmiertnych kwików zarzynanej antylopy. Tłumaczymy wtedy popijając drinki, że lew dba o dobór naturalny, a on zwyczajnie je kolację nie szukając dla siebie żadnych usprawiedliwień. Czasami okrzyki zbliżają się bardzo blisko, tuż tuż, potężnieją, wtedy, aby nie zagłuszały spokojnej dyskusji zamykamy drzwi na zasuwę i barykadujemy się od środka.
Wszystko to zobaczę i usłyszę niebawem siedząc na schodach (czwarty stopień licząc od dołu).
Było tuż po północy, kiedy zobaczyłam Fortunata koncentrującego wzrok na czymś, na co wcześniej nie zwróciłam uwagi. Idąc za wzrokiem Fortunata, na tym samym, jeszcze dla mnie niewidocznym szczególe utkwił swoje spojrzenie Rozpuszczalnik. A potem obaj wizualnie wzięli na cel moją osobę i tak doszło do pewnych manewrów wzrokowych, w wyniku których stało się i dla mnie jasne, że zaniedbałam swoje obowiązki - oto jako moderatorka przepuściłam Kajowi zdanie "Kilka dni temu Rozpuszczalnik zaproponował mi udział w Orientalnym Klubie Papugi Orinoko".
OdpowiedzUsuńJeśli Sz. Czytelnik jeszcze przejęzyczenia nie widzi, to zaakcentuję: "w Orientalnym". A przecież ja latam po pokojach Klubu Kolonialnego.
(Uff, może jednak w porze popołudniowego koktailu mój pojnik nie zostanie pominięty.)